poniedziałek, 5 kwietnia 2010

święta...

...święta...święta i po świętach nareszcie...

już mam dość...dupa mnie już boli...boki i ogółem cały obolały jestem... ile można siedzieć przed kompem...czy TV...gdzie standardowo nic nie leci...i tylko pstryka się pilotem...bo nie ma nic na tyle ciekawego, żeby oko zawiesić...bo oczywiście puszczają same powtórki...Beethoven...I kto to mówi...ile można...porażka

...zapowiedziałem sobie że to ostatnie święta spędzone w domu...od następnych wyjeżdżamy gdziekolwiek...byleby nie siedzieć w domu...bo ja najnormalniej nie nadaje się do siedzenia i zbijania bąków przez trzy bite dni...bosh...

J. chodzi po domu i bez przerwy coś kombinuje na moje urodziny...co on wymyślił...w dodatku nic nie chce powiedzieć..."dowiesz się w swoim czasie" tyle co najwyżej mogę usłyszeć... :)

M.

2 komentarze:

  1. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ponieważ już tam jesteś ;), nie zostaje Ci nic innego, jak uzbroić się w cierpilwość. A święta, faktycznie, przereklamowana sprawa :)
    A te urodziny to kiedy? Bo toast jakiś wznieść choćby zaocznie, wypada.

    OdpowiedzUsuń
  2. no fakt swoiste piekło :)

    a urodzinki 16-tego kwietnia...

    M.

    OdpowiedzUsuń