sobota, 25 września 2010

...poranek...

Tak poranną porą spałem sobie z Vicky :)

taka mała istotka a taka kochana...i tyle miłości. A co najciekawsze odmieniła całe nasze życie.


...różowy dzionek...

Dziś trochę różu.

Nareszcie się wziąłem za odpicowanie mojego lapcioka. Pimp my laptop jest od dziś...ślicznym różowym cudem...

ostatnio mnie wzięło na róż na maksa...różowe szufladki...różowy lapcio....nawet wczoraj kupiłem różową szczoteczkę do zębów...


A dziś wieczorową porą Narra z Panią Dyrektor i Pawłem...stolik zaarezerwowany. Zamierzam bawić się na całego. Parkiet jest mój.

A teraz czekamy na Egusia...będzimy zajadać Szalono-Dziewicowy obiad.

Już się nie moge doczekać 8 października - bo jedziemy do Toronto na Piszpesz Party, a 15 października do Poznania...odwiedzimy znajomych...połazimy po naszych poznańskich zakamarkach...odwiedzimy ukochaną Pomarańczę...mh...

Buziaki 4 all :*

...shoopping...

wczoraj po pracy wybraliśmy się z Misiem na shopping do Manu...mieliśmy w zamyśle kupienie kurtki może butów. Skończyło się na kupnie dwóch identycznych koszulek i pieszczoch skórzanych...będziemy się w nich dziś lansować po Narra.

Łażąc po Manu doszliśmy do wniosku, że w tych sklepach nie ma nawet na czym oka zawiesić, same szmaty. Te kolory takie mdłe...dziadkowe wręcz. Fuuuuj.

Grunt, że coś kupiliśmy bo nie miałbym co na siebie dziś włożył.

Ale i tak się nie obeszło bez awantury. Chciałem wczoraj kupić sobie telefon w Plusie. Pani odmówiła mi sprzedaży...bo mieli źle wydrukowaną ofertę. Ale mnie to oczywiście nie interesowało. Zrobiłem dym...i skończy się na skardze do Plusa. Mam ksero kopię ofert...oraz pisemną odmowę sprzedaży mi phona. Niestety trafiła na zodiakalnego barana, który nie odpuści.

...egusiowa pizza...

...czwartkowym wieczorem po mojej delegacji...uówiliśmy się z Egusiem na robienie pizzy. Zanim stworzyliśmy nasze kulinarne dzieło, były najpierw zakupy w realu i mini szoping po pasażu. Doszedłem do jednego wniosku podczas wizyty w TK Maxx to jest bardziej ekskluzywny lumpeks. Wybieranie tam ciuchów doprowadza mnie do mega wkurwienia. Jedyny słuszny dział w TK to dodatki dla domu. Tam mogę spędzić masę czasu. Ostatnio nasze szperanie zaowocowało zakupem różowych metalowych szufladek. Będą one służyły jako szufladki na moje i Misia bijou.

Wracając do pizzy...wyszła zajebista...sami zobaczcie

tak wyglądała przed upieczeniem...

W międzyczasie przymierzyłem Egusiowe rurki...no masakrycznie w nich wyglądałem. mam za masywne nogi do takich spodni. No cóż nie będę w tej kwestii modny. Nie wyskoczę w tym na ulicę.

niedziela, 19 września 2010

...gatki...

Udało mi się przekonać Giacomo, żeby dał sobie zrobić foto w gatkach od Metki i Tancerki.

Prezentują się one tak...na pewno będą robiły furorę na "Piżama Party by Tomek in Toronto".



A my właśnie po kolacji. Były pyszne naleśniczki z dżemerem, nutellą i serkiem topionym...do wyboru do koloru.

10 rzeczy któych nie lubię

Pisałem ostatnio o mojej liście rzeczy które lubię, tak pomyślałem, że skoro są już rzeczy które lubię, to wypada również napisać o rzeczach których nie lubię. A więc zaczynam :)

Top 10 - rzeczy których nie lubię:


1. Spóźnialstwo - nie znoszę spóźniać się, ale i tak samo nie lubię jak ktoś się spóźnia. Uważam to za lekceważące dla jednej jak również dla drugiej strony. Wszystkim znajomym staram się to uzmysłowić jak mnie ten fakt denerwuje. Nie rozumiem, że jedni są w stanie wyrobić się na czas a inni nie.

2. Rosół - tego się nie da jeść. Jedyna słuszna porcja rosołu to rosół z kostki - bulion. Normalny rosół przez swój tłuszcz, oczy nie jest do strawienia przeze mnie.

3. Dziewczyn nie umiejących chodzić w butach na obcasach - działa to na mnie jak płachta na byka. Mam ochotę wówczas podejść do takiej dziewczyny i powiedzieć jej, żeby zdjęła te szpile bo się patrzeć na nią nie da. Czy niektóre dziewczyny nie mają w sobie nic a nic samokrytycyzmu, nie widzą, że chodzą jak pokraki ostatnie? Dramat jakiś. A już wieszaki chodzące po wybiegach to jest dopiero porażka. Czapla to mało. Szkoda, że idąc nie dotykają kolanami brody.

4. Zimy - totalna pomyłka natury. Kto to wymyślił, temperatura ujemna, śnieg, chlapa na ulicach, te grube kurtki, to stanowczo doprowadza mnie rok rocznie do depresji.

5. Filmy fantastyczne - nie lubię, naprawdę nie lubię tych wszystkich niezrozumiałych tworów wyobraźni. Wyimaginowanych istot, krain, fabuł. o naprawdę mnie nie kręci.

6. Prace w ogrodzie - jest to dla mnie jakaś katorga, jak mam biegać z grabiami, szpadlami, łopatami to od razu dostaje spazmów. Jedyne prace ogrodowe do przeżycia to koszenie trawy, ale musi wtedy ostro grzać słońce, tak żeby przełożyło się to na moją opaleniznę.

7. Kłamstw - na ten temat nie muszę się rozpisywać. Nikt chyba tego nie lubi.

8. Nudy - nie lubię się nudzić. Siedzieć w miejscu i się starzeć z minuty na minutę. Jak dla mnie dzień powinien być wypełniony na maksa od momentu podniesienia dupska z łóżka aż do położenia go do niego ponownie.

9. Szczury - nie znoszę, brzydzę się. Jak je widzę to mam ochotę krzyczeć. Przerażają mnie jak nic innego. Te ich długie ogony, czerwone oczyska. fuj. Aż mnie trzęsie jak o tym pisze.

10. Mleko - ten produkt przyprawia mnie o mdłości. Sam w sobie jest ohydny. Ale w postaci przetworzonej to co innego. Smród gotowanego mleka jest nie do zniesienia. Co w nim jest, że tak śmierdzi?

Tak prezentuję się moje Top 10 rzeczy których nie lubię. A wasze?

A oto nominowani do wypisania swojego TOP 10:
- Giacomo
- Iksusia
- Yomosa
- Nemst
- Tahoe
- Niemy Anioł
...i inni
.

Pozdrawiam :*

Spacja i kakao

Uroczy poranek dziś. Słońce zagląda przez okno. Giacomo obok. Vicky również. Leżymy wtuleni w siebie i widzimy drepczącą Vicky, która centralnie gramoli się między nas. Dokładnie między nami się układa. Zazdrośnica. Powinna się nazywać Spacja a nie Vicky.

Kolejny miły akcent poranka to fakt, iż Mąż mnie mile zaskoczył o poranku. Przychodzi do sypialni, przynosi kubek i mówi, żebym pił póki gorące, ale ja nie mogę gorącego ze względu na moje gardło, to oznajmia mi,żebym spojrzał w kubek...patrze i co widzę - Kakao. A wspominałem o nim wczoraj, wczoraj naszła mnie ochota na ciepłe kakao. I tu proszę, mówię i mam :)

Wybieramy się dziś w plener. Zamierzamy porobić trochę zdjęć, zarówno nam - bo dawno nie robiliśmy żadnej sesyjki oraz naturze - w jesiennej aurze, bo lubimy fotografować otaczającą nas rzeczywistość.

...małe rewolucje...

Korzystając z wolnego wieczoru w domowym zaciszu, przy boku Giacomo i Vicky, z kieliszeczkiem czerwonego półsłodkiego winka, postanowiłem trochę odświeżyć wizualnie wygląd bloga.

Zmieniłem trochę kolorystykę, a to wszystko ze względu na dzisiejsze porządki u mamy. Postanowiłem, że mój internetowy notes myśli mych, też dostanie trochę świeżości.
Jak wam się podoba nowy "deskowy" wizerunek jm.fairytale?

a teraz dobranoc, bo padam po dzisiejszej porannej pobudce o 7.30 i tych wszystkich pracach z łopatą, szpadlem, grabiami, widłami i taczką. Takie akcje to nie dla mnie...za szybko dostaję odcisków :P

A to mój mały różowy pomocnik z dziś


sweet dreams :*

sobota, 18 września 2010

...jesienne porządki....

...dziś z samego rana wybrałem się do mamy. Pojechałem wykopywać drzewka, przesadzać i sadzić kwiatki, ogółem porządkować to co nie powinno pozostać na dworze na okres zimy.

umęczyłem się trochę ponieważ moje przeziębienie do końca nie przeszło i jestem osłabiony. Mój prawy migdał nie daje o sobie zapomnieć, jest tak powiększony, że według mnie osiągnął rozmiar porządnej śliwki...dramat jakiś.

podczas pobytu u mamy nie obeszło się bez ciężkich rozmów, aż odechciewało mi się momentami wszystkiego. Czy nie może być normalnie? Nie wiem co o tym wszystkim myśleć? Czy tylko u mnie tak jest, że matka chcę organizować życie...że oddałaby najchętniej swoje problemy na mnie i wiodła spokojne życie. Nie wiem...co myśleć. Mam chwilami ochotę sprzedać ten dom...wydaje mi się wówczas że to jedyne słuszne rozwiązanie. Ale z drugiej strony, za dużo łączy mnie uczuć z tym domem...i ewentualnych planów na przyszłość. Normalnie...totalne...umysłowa kropka.

teraz siedzimy sobie wieczorową porą...gotujemy kalafiora...zamierzamy pooglądać "Mam talent", a później "Tylko mnie kochaj" pośmiejemy się i powzruszamy, bo powzdychać na pewno się nie da do Zakościelnego, który jest dla mnie totalnie aseksualny. Nie wiem czym inni się w nim zachwycają ale jak dla mnie nic w nim nie ma, na czym można byłoby zawiesić oko. Ale to tylko takie skromne moje zdanie.

Mieliśmy iść do Narra ale odechciało nam się. Stwierdziliśmy, że za tydzień się wybawimy.

Przed chwilą Giacomo zaprezentował się w imieninowym prezencie od Metek. Uśmiałem się na maksa. Te gatki są kapitalne :D Giacomo nie pozwolił sobie zrobić zdjęcia.
Właśnie stwierdziłem, że Giacomo powinien 8 października wyskoczyć w tych gaciach wyskoczyć na "piżama party by tomek in toronto" :D A Iksusia się wtedy posika ze śmiechu...ja jednak muszę odpowiedniego underwear'a poszukać bo moje imieninowe wdzianko nie nadaje się do paradowania w większym gronie :D

A teraz buziaczki dla wszystkich...dziś takie angielskie - xxx

piątek, 17 września 2010

...włoskie Kino...

...wczoraj z rana miła niespodzianka...telefon od Giacomo z zapytaniem czy mogę wyjść z pracy o 16.30. Udało mi się to załatwić. Nie wiedziałem dość długo o co chodzi, ale w końcu się dowiedziałem. Moje Szczęście przygotowało mi spontaniczne wyjście do kina.

Do samego seansu nie wiedziałem na co idziemy. Wybraliśmy się do Kina Polonia na film "Mine Vaganti". Film opowiada o włoskiej rodzinie w której okazuje się, że dwóch bohaterów jest gejami, notabene bracia. Przedstawione są perypetie rodziny po coming out'ie jednego z braci.

Film jest cudowny. Muzyka...aktorzy, naprawdę polecam.

Jest oprócz tego wzruszający...mój Giacomo uronił łzy...wiem czym była dla niego ta scena...nie będę zdradzał tajemnicy co się dzieje w filmie...to trzeba zobaczyć...ale wiem jedno, bardzo przeżył wewnętrznie ten fragment. Jedynie w tym momencie mogłem być przy Nim i złapać go za rękę.

a dla tych Panów warto ten film również zobaczyć...szczególnie dla Massimiliano...trzeci Pan od lewej...gorgeous...

a tu Massimiliano w środeczku...


Po filmie udaliśmy się 3/4 KSD udało się do Casablanci - pubu utrzymanego w stylu arabskim...bardzo sympatyczny lokal.

A teraz zaczął się już weekend i leżymy i się kurujemy...smarkamy...kichamy...prychamy...no masakra jakaś. Zestaw tabletek wszelakich i innych specyfików pod ręką...a jutro ogródkowe działania u mamy...bo trzeba zrobić i już...
Nic innego mi nie pozostaje jak szybko się kurować do rana. Co by tu porobić w domowym zaciszu??

Zdrowia 4 all :*

środa, 15 września 2010

...TOP 10 - I like it...

...po klepnięciu przez Iksusię i Giacomo...oraz zebraniu się w sobie...oto 10 rzeczy które lubię...

1. Słońce - lubię kiedy świeci, kiedy jest cieplutko...no i to co ze Słoneczka najprzyjemniejsze to opalanie...uwielbiam kąpać się w promykach.

2. Vicky - tak jak Giacomo...kocham ponad życie naszą Kicie. Nie wyobrażam sobie żeby jej nie było. Jest cudowna.

3. Taniec - swego czasu był dla mnie czymś najważniejszym, ale jakoś skończyło się uczęszczanie na zajęcia...czego bardzo żałuję, ale staram się, staram się kiedy tylko mogę potańczyć sobie czy to w domu czy to na disco...zdarza się i na ulicy. Bo to lubię...nie ważne gdzie ważne że z wnętrza mnie.

4. Muzyka
- uwielbiam słuchać muzyki, poznawać nowe brzmienia odkrywać coś nowego. Wracam też do starych brzmień...do takich na których się wychowywałem, albo i jeszcze starszych.

5. Podróże - podróżowanie mogłoby być moim drugim życiem, gdybym miał tylko wolne środki na ten cel, nie zastanawiałbym się ani chwili, tylko pakowałbym walizki i startował w najdziwniejsze zakątki świata. Uwielbiam te inne kultury, inne nacje, ich tradycje. Bosko móc w nich obcować. Na tę chwilę cele podróży...marzeniem podróżniczym jest Izrael. Maybe next holiday...kto wie

6. Miłość - uwielbiam kochać, okazywać uczucia...pokazywać jak ważne jest dla mnie to uczucie...dawać radość, szczęście, opiekę i przede wszystkim moje uczucie.

7. Zakupy - chodzenie na shopping daje mi radość, dodaje mi pozytywnej energii. Uwielbiam iść połazić sobie po sklepach...kupić coś wow...czuję się wtedy taki dowartościowany, a dwa czuję się pewniejszy siebie. Lubię zakupy jak mam zły humor skutecznie mi się on poprawia po wizycie w licznych sklepach...a jeszcze bardziej mi się on poprawia jak kupię jakiego fatałaszka.

8. Morze i plaża - boskie to uczucie, ten szum morza, ciepły piasek pod stopami i brzeg morza. Te ślady rozmywane na piasku. Jakie to romantyczne.

9. Ludzie - poznawanie ludzi, spotykanie ich jest cudowne. daje radość, szczęście i uśmiech na twarzy. Zdarzają się inne uczucia spowodowane przez innych ludzi, ale takie osoby odbieram jako nauczkę na przyszłość i staram się nie przejmować...dobre towarzystwo to jest to, a tego w moim otoczeniu nie brakuje.

10. Moda - moda pod każdą postacią. Od mody w stylu ubierania poprzez modę na projektowanie wnętrz. Uwielbiam projektować, dobierać, przestawiać, zmieniać. W tym temacie czuję się świetnie.

Tak prezentuję się moja dziesiątka, na pewno o czymś zapomniałem, ale opisałem te dziesięć rzeczy które na tę chwilę przyszły mi do głowy.

:*

Ściana butów

Ostatnimi czasy spotkaliśmy się ze Smokiem - taki będzie jego pseudonim - a czemu Smok...niech to zostanie niewyjaśnione. Smok i już. Podczas wizyty doznałem szoku...szoku takiego jaki rzadko mi się zdarza. Moje zdziwienie wywołała ściana butów...słownie ściana od podłogi do sufitu półki z butami...tak myślę że spokojnie ściana miała wymiary 2 metry na 2.70 metra...i stwierdzam że nie mam co nazwać siebie Buciarzem. Ten tytuł spokojnie oddaje Smokowi. Chapeau bas.

A pośród bucików same cudeńka...od mokasynków...adidasów...innych sportowych...po eleganckie - klasyczne, z czubami itp., ale można było też tam znaleźć buty modne...unikatowe. Wow. Dawno nie byłem w takim szoku...i tak mi szczeka nie opadła. Chciałbym zobaczyć wtedy swoją minę.

Ściana butów zrobiła na mnie mega wrażenie. To była istna kolekcja obuwia męskiego. Nie wiem ile tego stoi na półkach...ale od zajebania. Nawet nie jestem w stanie tego oszacować.

Dzięki Smoku.

czwartek, 9 września 2010

...femme fatale...

Femme fatale...za namową Tygrysa, obejrzałem wreszcie Femme fatale...oglądanie tego filmu raz że miało mi przynieść radochę z oglądania, a dwa miał mi przybliżyć Tygrysowy umysł, Tygrysowy charakter. I tak też się stało, zajrzałem w głąb filmu, w głąb ludzkie umysłu i wsadziłem Lilly w osobę Tygrysa...i wiem, że to silny charakter, który zawsze spada na cztery łapy i potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji. Inne obserwacje zachowam dla siebie. A co do filmu to niezłym motywem jest Banderas grający przegiętego geja...istny wątek komediowy w filmie. Bardzo mi się podobał też z ponieważ akcja toczy się w moim ukochanym Paryżu.

A tak ogółem to jestem ostatnio zmęczony...styrany pracą jakoś...ale daje radę.
Za na mową Iksusi w ciągu kilku dni, bo już dziś nie mam siły stworzę notkę o dziesięciu rzeczach, które lubię, bo uważam, że to warte przemyślenia i zanotowania tego...za jakiś czas będę mógł przeczytać sobie co kiedyś lubiłem...ale o tym w następnym odcinku...teraz muszę się trochę ogarnąć...

pozdrowionka czwartkowe :*

piątek, 3 września 2010

...jesienny weekend...

...i nastał kolejny weekend...dopiero co jechaliśmy do Iksów i świetnie się bawiliśmy z nimi...a tu już kolejny weekend nastał

czas zapieprza...nieubłaganie...w ten weekend...nieubłagany czas dopada J. w niedziele zmienia liczebność wiosen...jutro z tej okazji idziemy świętować...idziemy się wytańczyć na frozen party...w życiu nie byłem na takiej bibie...trzeba zobaczyć co to za cudo.

Tak siedzę i piszę notkę w między czasie piszę z Tygrysem...i stwierdzam, że trafiają nam się zajebisty osoby w odległych zakątku kraju-świata. Dobrze, że chociaż na miejscu jest parę boskich i kochanych duszyczek, mam na myśli KSD - Egusia i Raanda...nasz nieodłączny dream team. Tak teraz pomyślałem co by było jakbyśmy wszyscy mieszkali w jednym mieście...KSD, Iksy, Tygrys, Ciacho...i parę innych osób...aż strach pomyśleć...oj działoby się, działo.

Właśnie się też dowiedziałem, że moja "siostra" z lat młodzieńczych niejaka Niki, opuszcza nasz kraj ze swoją małżonką i wyjeżdżają do Anglii, a myślałem, że moda na emigracje już minęła i Ci co już mieli wyjechać już opuścili nasz kraj. Zastanawiam się czy byłbym gotów opuścić Polskę? Myślę, że tak, bez większego problemu, ale na pewno nie obrałbym kierunku Anglia...no i Deutschland też odpadają...coś bardziej na zachód i w cieplejsze rejony. Ale to takie tylko gdybanie na tę chwilę nigdzie się nie wybieram. Taka mała refleksja do poczynań Niki.

A jutro czeka mnie oglądanie Femme Fatale...będę zgłębiał tajniki ludzkiej osobowości, ludzkiego charakteru. Tak nawiasem mówiąc to obejrzałbym jakiś film który mnie pochłonie. Może jakieś propozycje?

Zobaczymy co mi ten "piękny" letnio-jesienny weekend przyniesie

A teraz czas na JOGO

Krótkie wyjaśnienie o co kaman:
"Waybuloo" - bajka dla dzieci. Akcja opowieści toczy się w baśniowej krainie, która nazywa się Nara. Jest ona domem uroczych, animowanych postaci. To Piplisie - Yojojo, De Lai, Lau Lau i Nok Tok. Są radosne i skore do zabawy, a przy tym umieją dać wyraz swym pozytywnym uczuciom: gdy są szczęśliwe, unoszą się nad ziemią. Są pozbawione egoizmu, troskliwe i przemiłe. Dbają o dobre relacje ze światem i ze sobą nawzajem. W każdym odcinku sześcioro dzieci, znanych tu jako Dzieciusie, przybywa z krainy za wzgórzem poznawać Nara i bawić się z Piplisiami. Ich ulubione zabawy to gra w chowanego oraz wzorowane na jodze ćwiczenia Jogo. Dzieciusie i Piplisie razem z widzami starają się osiągnąć Baluu - ciepłe poczucie wewnętrznej harmonii, które pojawia się, gdy któremuś z Piplisiów uda się spełnić dobry uczynek, albo sprawić, że ktoś lepiej się poczuje.

Także czas na Jogo, a tak swoja drogą stanę się chyba wyznawcą BALUU :)

A oglądaniem Waybuloo zaraziłem się od Pypki :D


Buziaki 4 all :* i udanego weekendu