poniedziałek, 29 listopada 2010

...Dialog z kierowcą autobusu...

W związku z uroczą aurą panującą na zewnątrz...palące słońce i zapierające dech w piersiach świeże powietrze...sparaliżowało dziś wszelką komunikację po mieście.
Byłem zmuszony wracać do domu czym popadnie.

Trafiłem na jakiś rozklekotany autobus...kicałem w zaspach jak sarenka...niczym Bambi :D

A teraz do rzeczy...
Wsiadam do autobusu...
Ja: Czy jedzie przez P......e?
Kierowca: Nie wiem.
J: A to ja mam wiedzieć?
K: On tu przystanku nie ma - (fakt wskoczyłem do autobusu stojącego w korku)
J: A to przepraszam miałem iść na przystanek na rondo żeby łaskawi mi pan powiedział czy jedzie przez P-ce czy nie?
K: Ale ja mam drogie bilety.
Oj jak się wkurwiłem
J: A czy uważa Pan że mnie nie stać?
K: Ja bilet mogę dopiero sprzedać na przystanku.
J: Poczekam.
I tak jedziemy kawałek...ze stoickim spokojem czekam aż łaskawie dobije do przystanku i sprzeda mi bilet.
Dojechaliśmy
J: Do P-c poproszę.
K: 4.60
Daję mu 10. A on do mnie...
K: 10 groszy poproszę.
J: takich drobnych ze sobą nie noszę
Jaka była moja satysfakcja jak to mówiłem...on za to dostał takiego wkurwienia na twarzy że poezja.
Wziąłem bilet i sobie wygodnie usiadłem :)

Fajfus złamany...widzi jaka pogoda i jeszcze mu coś nie pasuje...ale trafił na taki egzemplarz, że mu się nie uda...No buu.

No to mamy zimę...

No to zima zawitała w Polsce na dobre...

ZIMO - WELCOME POLAND, ale już wystarczy, a teraz WYPIERDALAJ


śniegu po kolana jest od kilku godzin...ale mam już go serdecznie dość...już chce wiosnę...kwiatuszki...słoneczko...i w końcu zdjąć te kurewski zimowe ciuchy...co ja robię w tym kraju...

a najgorsza myśl to taka że to dopiero początek Aaaaaaaaaaaaa

Przebić się dziś przez miasto to nie lada wyzwanie. Podróż dziś uzyskała miano EXTREM.
Ciekawe jak długo?? W Łodzi standardowo zima zaskoczyła piaskarki...ani jednej nie widziałem na mieście. Panu Jońskiemu już dziękujemy.

Ale jeden plus tego wszystkiego...poczuł świąteczny nastrój...zaczyna wczuwać się w nadchodzący okres...w sumie okres który już nastał.

Dodatkowo w związku że dojebało śniegu postanowił zmienić szatę graficzną na bardziej zimową...ET VOILA :D

czwartek, 18 listopada 2010

...zmęczenie...

...dziś odczułem mega zmęczenie...czuje się strasznie zmęczony, ociężały po prostu potrzebuję odpoczynku.
Na moje zmęczenie składa się m.in. pogoda która jest tak chujowa że się wszystkiego odechciewa. Deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz...fuj
Dwa to praca...ostatnio maksymalny zapierdziel...a to zatwierdzanie budżetów dla moich oddziałów - poprawki za poprawkami bo a to Prezes się czepia, a to marketingowcy są betonami i się nie nadają. Dodatkowo ostatnio jeszcze konferencja na głowie...normalnie armagedon.

Dochodzę do wniosku że potrzebuję odpocząć...mały urlopik by mi się przydał...jakiś wyjazd...i wypoczynek...pogarda dla łączności telefonicznej i internetowej...takie pięć dni spokoju...chociaż weekendzik, ale gdzie.

Może jakieś spa...przydałyby się jakieś masaże, basen, jacuzzi...szampan Misio...i sex. Oj tak wypocząłbym wtedy.
Ewentualnie może jakieś ciepłe kraje na tydzień...kąpiele w słoneczku plaża szum morza i błoga cisza.

Potrzebuję naprawdę odpoczynku...ciszy i spokoju...krótkiego odcięcia od rzeczywistości i życia codziennego.

A może macie jakieś pomysły jak można miło wypocząć i się zrelaksować? Jeśli tak to piszcie.


Bo niestety będę musiał się posilić jakimś środkiem zastępczym ponieważ teraz nie dostanę dłuższego urlopu, dopiero o jakimś wypoczynku mogę myśleć na koniec grudnia.

To zatem czekam na Wasze propozycje jak mogę zregenerować siły.

Buziaki miłego wieczoru 4 all...a teraz czas a dawkę seriali :)

środa, 17 listopada 2010

la derniere visite a Poznan

Mamy środę udało się w końcu znaleźć chwilę żeby coś napisać. A działo się oj działo.

Dzień Niepodległości spędziliśmy w Poznaniu u znajomych. Jechaliśmy do Poznania rano 11-go listopada, byliśmy przekonani że w pociągu rano nie będzie dużo ludzi, a tu zaskoczenie...wsiadamy do pociągu a tu w przejściu siedzą już ludzie...ale twardo idziemy przez wagony i szukamy miejsca żeby usiąść...znaleźliśmy. Przez dobrą godzinę siedzieliśmy jedno w jednym końcu drugie w drugim...tak naładowanego pociągu nie widzieliśmy dawno.
O godzinie 13:00 z minutami zajechaliśmy do naszego upragnionego Poznania. Tuż przed dworcem czekała już na nas zielona strzała sportage z milusią zawartością. wsiadamy i mkniemy za miasto na błogie lenistwo i pijaństwo.

Po zajechaniu na miejsce...wyjmujemy walizkę a tu voila...prezent dla mnie z okazji imienin...Skarbonka Tweety...trafione w samo sedno...intuicja że uwielbiam Tweety'ego. A najśmieszniejsze jest to że 11-go listopada nie obchodzę imienin. Ale chyba muszę je przełożyć z lipca na listopad bo otrzymałem masę życzeń. Oto moja skarbonka...dziękuję bardzo Chłopaki-Łobuziaki :*

A Misio dostał od chłopaków rogale świętomarcińskie...o których marzył zawsze żeby je zjeść w dniu św. Marcina w Poznaniu.

a cały dzionek spędziliśmy na błogim lenistwie, piciu i grze w bilard. Oj powtórzyłbym tę grę w bilard :D

Na drugi dzionek pojechaliśmy do Wolsztyna oglądać pociągi - stare parowozy, a przy okazji chłopaki załatwiali swoje interesy. Zajebiście spędzony czas.
A wieczorową porą czas na zabawę...na mega zabawę. Zaczęliśmy od wizyty w Elektrowni...udaliśmy się na finał karaoke...było super...upiłem się hektolitrami wódki z redbull'em...


Tak nawiasem mówiąc, każdemu przebywającemu w Poznaniu polecam wizytę w Elektrowni. Panuje tam super atmosfera...a dwa jest miejsce magiczne...każdy znajdzie tam coś dla siebie.

następnym punktem programu była wizyta w Volierze gdzie szalałem na całego...tańce...wygłupy...buziaki...i inne rzeczy których nic a nic nie żałuję...wychodzę z założenia że kiedyś muszę się bawić...i najważniejsze że ja nie mam sobie nic do zarzucenia. A co inni powiedzą...gadają...to ich problem. Tak się bawiłem i powtórzyłbym to z miłą chęcią. a na koniec poszliśmy...a w sumie pojechaliśmy na pysznego kebaba. Impreza czadowa...czas z chłopakami spędzony bezcenny...oby częściej.

W sobotę wróciliśmy z voyage :) mieliśmy minimalnie w planach próbę zebrania się na White Party do Narra, nie udało się polegliśmy po intensywnych poznańskich szaleństwach.

A od poniedziałku zaczęła się ciężka harówa w biurze...ale oby do weekendu.

Za to wczoraj pojechaliśmy do mojej mamy...pojechaliśmy ja odwiedzić bo ostatnio byłem na koniec października. Pojechaliśmy też przy okazji zobaczyć nowy żywy nabytek w JST. Mama ostatnio sprawiła sobie owczarka niemieckiego. Ładna z niej sunia...a jakie ma piękne imię - Sabina. Sabinka jest kapitalna...ma takie boskie sterczące uszy...jest śliczna jednym słowem.

wtorek, 9 listopada 2010

...urlop...

Dziś punkt 17.00 rozpocząłem urlop. Będę leniuchował przez najbliższe dni. W domowym zaciszu urlop rozpocząłem od piwa - jak przystało na prawdziwego facet - a la hetero :)

Właśnie siedzę i planuję co będziemy robić w najbliższych dniach. I planów i pomysłów jest masa. Jutro wymyśliłem sobie shopping...mam mega ochotę połazić po sklepach...i mam nadzieję że coś na siebie znajdę. Obawiam się natomiast, że nic w sklepach nie będzie...nic wartego kupna. Muszę jeszcze pomyśleć o prezencie dla Miśka na rocznicę...w piątek stuknie nam dwa lata...boże jak ten czas leci...już dwa lata razem...i rok odkąd się zaobrączkowaliśmy.

Pomysł już jest...to najważniejsze muszę go tylko jutro zrealizować...

wieczorne buziaki :*

poniedziałek, 8 listopada 2010

...świąteczny nastrój...

powoli ogarnia mnie świąteczny nastrój. Wpadam w ten świąteczny okres jak śliwka w kompot...tą całą atmosferę uwielbiam...śnieg, lampki...szał prezentów...tych ludzi w świątecznym pośpiechu...I like it...ale samych świąt nienawidzę. Taka sztuczność bije w wigilie u większości...robienie dobrej miny do złej gry...fuj.

Najpierw ludzie cały dzień się zarzynają, kłócą...a później zasiadają do stołu i cudna rodzinna sielanka. Aż można cukrzycy dostać. Fałszem wali na kilometr.

Jako że nie znoszę świąt i drażnią mnie one...mam ochotę je w tym roku zrobić z Miśkiem na naszą modłę. Święta po naszemu...wigilia u nas...pierwsze okazanie rodziców...fajna ciepła atmosfera...a później znajomi...jakiś alkohol...ploty i wspólna wycieczka na pasterkę - może w tym roku mi się uda w końcu dotrzeć - dwadzieścia trzy lata z rzędu nie dawałem rady.

Czy ja nie mam za dużo wyobrażeń o sielankowej i zajebistej wigilii? A może czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce, zakasać rękawy i to wszystko zorganizować?!

Pożyjemy...zobaczymy...mam na to wielką chęć i też się tak chyba stanie.


A tak z innej bajki to mnie dziś w pracy wkurwiano...powstały same niejasności...to nie dopowiedziane...to powiedziane w domyśle i sobie trzeba samemu wyciągnąć właściwą informację...normalnie porażka...jeden jedyny plus dzisiejszego dnia to to że od dziś zmieniono mi stanowisko pracy...teraz jestem koordynatorem ds. marketingu i sprzedaży...zaraz wyjdzie że się chwale...nie chwalę się...po prostu się cieszę. Jak na cztery miesiące pracy...i dostać awans...to uważam, że nieźle...oby tak dalej. Nie ma to jak się samemu docenić :D grunt to wysoki współczynnik autozajebistości - jak to mawia Iksusia, mój jest dziś naprawdę wysoki.

Miłego wieczoru kochani :*

niedziela, 7 listopada 2010

...listopadowo...

No i nastał listopad...a co za tym idzie...chujowa pogoda...deszcz deszcz i jeszcze raz deszcz...

Mieliśmy teraz spędzać super czas z naszymi Brukselkami...ale zdarzyła się tragedia...jeden z nich miał wypadek samochodowy i jest w ciężkim stanie na OIOMie. Miejmy nadzieję że wszystko będzie dobrze...

Rapha jesteśmy z tobą. Wracaj szybko do zdrowia.
Rapha nous sommes avec toi. Bon courage.


W ostatnim tygodniu byłem trzy dni na konferencji...było super...firma się przyłożyła na maksa...kolejny zjazd już w kwietniu. I nowy podział też mi pasuję...będzie super...moje nowe oddziały mają super marketingowców, aż miło będzie im pomagać...i koordynować ich pracę.

Szykujemy się do Poznania na niepodległościowe święto...a przy okazji również naszą rocznicę. To już dwa lata :) Kocham Cię Misiaku.

Dziś Misio porobił mi kilka aktów...wrzuciłem foto na fb...i Smok - kiedyś już pisałem o Smoku...przy okazji opisywania jego ściany butów - znalazł porównanie idealne do tego zdjęcia. Oto ono:


Miłego wieczoru dla wszystkich...ja właśnie zajadam jabłko i spijam piffo