środa, 23 lutego 2011

Stale i wciaz jestem bez kompa...jak mu siadly biblioteki tak nie mam zdolnosci tego naprawic. czekam do pierwszego marcowego weekendu az Malinowy Informatyczny Wybawca przyjedzie do nas i przy okazji naprawi nasze interetowe okno na swiat. Na ten moment korzystam z przyjemnosci posiadania internetu w telefonie, ale to nie to samo. Tak mi brakuje blogowania, a troche sie dzieje. Wczoraj pojechalismy w koncu kupic z mama meble. Nawiedzilismy ikee, kupilismy wyrabana w kosmos szafe z wielkim lustrem kilka komod i stolik-taki wiekszy pod telewizor. ogolem zakupy udany. Teraz mnie czeka brudna robota...bede jak prawdziwy heteryk...bede malowal, kladl panele...wlasnorecznie, mymi osobistymi "rencym"-sam w to nie wierze, ale ktos musi to zrobic. A tak swoja droga na marginesie na chuj ten mroz...istnie jak na Syberii. A jutro mnie czeka wyprawa do Oswiecimia...ta podroz bedzie ekstremalna. W pracy zapierdol lekko ujmujac...wielkie cisnienie wszystkich na zrobienie planu...a tu 31.03.2011 zbliza sie wielkimi krokami. Wcale sie nie dziwie z tym cisnieniem wszyscy chca premie:) A teraz siedze w domku popijam piwko...slucham francuskiej muzy...i jest bosko. Troche mnie zakrecilo to piwko ;) Gorace buziaki dla wszystkich :* ja juz chce mojego laptopika miec sprawnego !!!

czwartek, 10 lutego 2011

blogowo telefonowo

Dla mnie weekend sie wlasnie zaczal. Jutro wolne - jednodniowy urlop musi mi wystarczyc na zregenerowanie sil. czuje sie troche zmeczony. lapie mnie chyba letnie przesilenie. Dobrze ze sie ten dzien juz konczy bo zaczal sie chujowo. rano wlaczajac kompa oznajmil mi ze nie bedzie ze mna wspolpracowal. pokazal mi ze jakas biblioteka mu siadla czy cos takiego...trzeba poprosic kogos o wsparcie IT. na kogo padnie wybor? :) ja chyba wiem. dobrze ze teraz sa takie madre telefony i mozna z na nich z neta korzystac. moj kochany wave :) co za boskie dobrodziejstwo XXI wieku. a teraz wieczorowa pora piwko chipsy i telewizor...a do tego maz i boski Javierek w tv. dzisiejszy sponsor wieczoru to boski Javier Bardem. wczoraj sponsorem bylo inne ciach Gerard Butler :)

wtorek, 8 lutego 2011

...i daj tu opis...

jakąś chwilę temu dałem opis na facebook'u, że napierdala mnie ręką. Wszyscy się od razu rzucili do komentowania...aż sam w szoku byłem. Oczywiście początkowo komentarze oscylowały w tematyce tego która to ręka i od czego mnie boli...w efekcie przeszliśmy przez takie tematy jak: praca, seks, zdrowie, ciąża, pasożyty itp. Rozbawiony zostałem tymi komentarzami na maksa.

A tak na serio napierdala mnie od niedzieli ręka. Dosłownie napierdala bo już nie boli, bolała w niedziele. Napierdala promieniście od łopatki aż do nadgarstka i co najgorsze zaczyna drętwieć. Najgorsze jest to, że nie mam czasu iść z tym do lekarza...bo cały czas praca...a dwa sam się boję...bo wiem że od razu coś znajdą a ja jestem hipochondrykiem więc sobie dołożę całą ideologię. Mam nadzieję że przejdzie. Przed chwilą się znieczuliłem...dwoma kieliszkami szampana i pigułą przeciwbólową.

Jutro jadę szkolić pracownika...a ta ręka kompletnie mnie od tego odciąga. Po pierwsze przetrwać 160 km w samochodzie w jedną i drugą stronę, do tego prawić wykład szkoleniowy. Muszę dać radę ale ręka mnie skutecznie zniechęca...wrrr...

Za oknem ciepło...czy już tak pozostanie? Nie chcę już widzieć śniegu deszczu...chcę kwiatków, pączków kwiatów. Marzy mi się pęk żółtych tulipanów. Pęk pięknej żółtej natury w wazonie na stole. Będę chyba mimo wszystko musiał jeszcze trochę poczekać na takie rarytasy wiosenne.

Dobranoc :*

niedziela, 6 lutego 2011

Jedz, módl się i kochaj

Niedzielne popołudnie spędziłem na...oglądaniu filmu "Jedz, módl się i kochaj". Film poleciła mi Tinky-Vinky. Film ten do oglądania wybrałem z innego powodu...występuje w nim piękny w swojej brzydocie Javier Bardem. Nie wiem co za tym idzie, że on się podoba i facetom i kobietom. Penelopa - farciara z Ciebie.


Wracając do filmu...film opowiada historię kobiety, kobiety walczącej nie jako z samą sobą, z własnym życiem i z tym jak chce aby ono wyglądało. Głowna bohaterka - Liz, jest podróżniczką, nieszczęśliwą mężatką...postanawia wziąć swoje życie we własne ręce. Zostawia wszystko i wyjeżdża w roczną podróż...gdzie? dokąd? do Włoch, Indii i na Bali.
Podczas podróży będzie szukał wewnętrznej równowagi. Polecam ten film każdemu spłakałem się na nim jak dziecko. Widziałem w wielu scenach samego siebie...mnie samego który zachowywał się dokładnie jak Liz. Nieporadnie, chwilami między młotem a kowadłem...no było kilka scen odzwierciedlających mnie.

Jedno z najważniejszych haseł przewodnich tego filmu to:
"Każdego człowieka, którego spotkasz na swojej drodze traktuj jak nauczyciela..."

Aż z tego wszystkiego zacząłem szperać w necie na temat hinduizmu balijskiego, zaciekawiło mnie to. Chcę o tym poczytać o całej filozofii i zgłębić tajniki ich sposobu na życie. Inna rzecz z filmu to bosko urządzone wnętrza w balijskich chatach z bali...normalnie marzenie, chyba zacznę myśleć o balijskich akcentach przy urządzaniu wnętrz. A Bali postawię sobie chyba za cel wyprawy życia. Mam fazę na wszystko co balijskie :) Javier w wydaniu balijskim też może być...w sumie on w każdym ;)

==================================================

Weekend zaliczam do cudownie, fantastycznie i ekstra udanych. Pomimo daty która mi wczoraj towarzyszyła...XII rocznica śmierci taty, szybko minęło...chyba dobrze, że dzień spędziłem tak jak spędziłem...na śmiechu, wygłupach i innych atrakcjach...o poranku miałem ogółem wrażenie, że dzień będzie dla mnie fatalny w skutkach czułem istne przygnębienie...i załączył się mechanizm wspomnień.

Autorom tego weekendu dziękuję :*

==================================================

Podsumowując...tytuł filmu idealnie pasuje do minionego weekendu. Spokojnie mogę go określić mianem "Jedz, módl się i kochaj". Jedzenie było i to wyśmienite...Modlitwa była...w różnym wydaniu...i Kochanie też było ;)
Było jeszcze kilka innych czynności ale w sumie te trzy są esencją tego weekendu.

Buziole wieczorne :*

czwartek, 3 lutego 2011

Tatiana Okupnik - Come back with Spider web



Właśnie dotarła do mnie cudowna informacja...moja kochana Tatiana wraca na rynek. Właśnie zaprezentowała światu fragment swojej nowej piosenki.

Z moich wieści jedno jest pewne Tatiana przebywa w UK i tam nagrywa nowy krążek. Niebawem będziemy mogli zobaczyć nowy clip do piosenki "Spider web" a już teraz fragment jej powyżej.

Właśnie sobie przypomniałem moje lata młodzieńcze kiedy to nieświadomy do końca siebie, zbierałem wycinki z gazet o Tatianie. W pokoju było pełno zdjęć Tatiany :)
Jedno jest pewne Tatiana ma klasę którą ponad wszystko cenię u kobiet. Oprócz klasy ma jeszcze takie magiczne coś czym przyciąga do siebie...jest jeszcze gust którego też jej nie brakuje. No i oczywiści umie chodzić na wysokich obcasach :)

Wracając do zdjęć w pokoju pamiętam jak rozbawiłem tym faktem Tatianę :)

Trzymam kciuki za Ciebie Tatiana i czekam z niecierpliwością na singiel i całą płytę.

Buziaki :*

środa, 2 lutego 2011

Piernikowo-zakupowo-walntynkowe szaleństwo

Mamy środę...do napisania tej notki spokojnie zbieram się od niedzieli :) no tak mi jakoś zeszło...a to lenistwo moje wrodzone, a to trochę pracy wziąłem ze sobą do domu, a to chwilowy brak weny na to aby ubrać to wszystko w sensowne zdania, aby miało to sens...i tak mi to jakoś zeszło. Zamiast notki napisanej na bieżąco mamy notkę z lekkim poślizgiem...poślizg...swoją drogą fajne słowo...tak wiem zboczeniec, lepiej pasuje w tym wypadku, w tym szczególnym przypadku nimfoman:D

Do konkretów...
...sobotniego wieczoru udałem się na "Parapetówkę z meblami" do Piernika. Wybrałem się tam z J. i Egusiem. Przybyliśmy na miejsce na 19:00, z wcześniej zakupionym prezentem, bo taka też była umowa że teraz moja kolej - zakupiliśmy dzbanek do parzenia kawy, kieliszki do wina oraz zestaw herbat, ponieważ Piernik jest smakoszem tego trunku. Impreza była bardzo udana...oczywiście się zdoiłem jak świnia że na drugi dzień nie wiedziałem jak głowę podnieść. Ale to winna tego że spijałem gin, whisky i wódkę...innych trunków nie pamiętam. Bawiliśmy się przednio jak na trzech gejów w towarzystwie samych heteryków w ilości około 20 osób. Śmiechowych rozmów nie było końca, nawet wibrator poszedł w użycie. Taki ładny niebieski, żylasty i ile miał programów...bosh ;)

Imprezę zakończyliśmy po godzinie drugiej w nocy. Ja już ledwo co pamiętający...skończyłem w dobrym momencie bo jeszcze jeden drin i nic bym nie pamiętał. A tak wiem, że wracaliśmy z bardzo przystojnym taksówkarzem i do tego sympatycznym - co się rzadko zdarza. Musiał być mega czarujący, skoro na drugi dzień dzwoniłem i się dowiadywałem jaki jest jego numer aby na zaś wiedzieć z którego taksówkarza usług korzystać. Ten szczęśliwy numerek to "1065" ale korporacji taksówkarskiej nie zdradzę...tak świnia ze mnie ;)

Ogółem można powiedzieć, że impreza udana...oby częściej.

Na drugi dzień umówiłem się z mamą i Egusiem na zakupu. Ubłagałem J. i też poszedł z nami. Długo błagać nie musiałem :P Zakupy były tego dnia owocne dla mnie. Kupiłem sobie boską turkusową skórę i torbę takiej jak szukałem długo i nigdzie ich nie było.

------------------------------------------------------------

Wczoraj oglądałem w tv CSI:NY i był wątek o tym jak koleś dowiaduje się że zostanie ojcem. Tak się zacząłem zastanawiać jakie emocje towarzyszą przyszłemu ojcu w momencie jak się dowiaduje znienacka o tym że zostanie ojcem. Wiem, że na tę odpowiedź na pewno składa się wiele czynników, ale ciekaw jestem.

------------------------------------------------------------

Niebawem Walentynki i tak się zastanawiam co kupić J., czy moje pomysły są dobre!? Myślę, że tak i że wymyśliłem właściwy prezent. Okaże się 14 lutego :)

buziaki :*