poniedziałek, 31 maja 2010

...poniedziałek...zapłakany deszczem...

...jak to kiedyś śpiewała Maryla..."autobusy zapłakane deszczem" tak my dziś mamy poniedziałek totalnie zalany deszczem...

dzień należący do dziwnych...począwszy od pracy...w której koloryt schodzi do szarości...
...później nie trafiony kolczyk dla J. na Dzień Dziecka...kupiłem taki ładny z niebieskim oczkiem...i szpikulce...ale oczywiście ten który mi się bardziej podobał i J. też kupiłem zły...bo za gruby i problem z włożeniem...i dupa...no ale może gdzieś jeszcze znajdę taki sam kolczyk ale cieńszy...

Dalej pozostaje z zagwozdką co kupić J. na Dzień Dzieciaka...coś na pewno wymyśle...do jutra mam czas :D

M.

niedziela, 30 maja 2010

Vicky i jej pierwszy miesiąc u nas

...Niedziela 30. maja...dzień poświęcony na opierdzielanie się i małe ogarnięcie domowego bałaganu. Oprócz tego...odespaliśmy wczorajszy wieczór...poobserwowaliśmy dwie burze które się przetoczyły po niebie. W planach miałem dalsze mycie okien, ale padający całe popołudnie deszcze pokrzyżował trochę moje plany.

Ale nie o tym miałem teraz pisać...
...dziś mija miesiąc od momentu jak Vicky znalazła się w naszym domu...cholera...jak ten czas leci...przez ten czas...nauczyliśmy się trochę od niej a ona od nas...

Wiemy jedno na pewno...nie wyobrażamy sobie życia bez niej...i nie zamienilibyśmy jej na żadną inną kicie. Dziś stwierdziliśmy, że nasza kicia ma tyle zabawek...jak co nie jedno dziecko. Na początku próbowaliśmy nauczyć ją spać przy naszym łóżku, ale nie wytrzymaliśmy w tej decyzji zbyt długo...teraz Vicky smacznie śpi z nami...oczywiście niezła z niej "separatorka", bo oczywiście najwygodniej...między nami.

Jest kochana...i oprócz nas, cała rodzina i znajomi uwielbiają nasz Niunie.

Oczywiście Vicky ma już masę fotek...a oto kilka z nich.

M.



...Finał Eurovision 2010...



Wczoraj, wraz z gronem znajomych, obejrzeliśmy finał Eurovision 2010, korzystając z uprzejmości Egusia i Raand'a. Było nas z 15 osób. Było bardzo miłe towarzystwo...jak zawsze na takich imprezach potworzyły się małe grupki...kółka wzajemnej adoracji :P

W naszym wewnętrznym głosowaniu głosy rozkładały się różnie...jednomyślności nie było, ale efektem naszego głosowania okazała się wygrana ISLANDII...

...faktyczna wygrana Niemiec była dla nas wielkim zaskoczeniem...a dla niektórych był to nawet dramat...Wszyscy obstawiali Baku, Bukareszt itp., ale nie Berlin. No trudno...głosami Europy będzie jednak Berlin...a miało być egzotycznie.

Oczywiście, ja musiałem się poczepiać strojów, układów choreograficznych i wielu innych rzeczy...jak to ja. Nie ukrywam że miałem problem z przyznaniem najwyższych not...ale się udało. Dla mnie i tak wygranymi są: Islandia, Albania i Rumunia.

Nie wiem czemu, ale dopiero wczoraj piosenka izraelska "Milim" zaczeła budzić jakieś emocje...ale dopiero po zakończeniu transmisji...jak ją Eguś zaczął katować :)
...budziła we mnie jakąś refleksje...wyłączała mnie z rzeczywistości...wpadałem w kompletny bezmysł...może to alkohol...może pora dnia...która już była.

Wielkie podziękowania za zaproszenie dla Raand'a i Egusia. Było super :*

M.

piątek, 28 maja 2010

II półfinał Eurovision

...Wieczór przeuroczy...obejrzany w miłym gronie...dziękujemy Egusiowi za zaproszenie...

Śmiechu było co niemiara...każdy głosował na co innego i nie było jednomyślności w naszym 4-osobowym Jury...

Teraz przejdę do zaprezentowania mojej opinii wobec każdej piosenki:

1. LITWA
Jako pierwsza na scenie zaprezentowała się świetnie, bardzo rytmiczna piosenka, udane show na scenie, fajnie ubrani...te kraciaste spodnie cudowne...i później te króciutkie świecące shorty...wow...W piosence można się było doszukać ciekawie brzmiących bitów...Układ choreograficzny nie powalający, ale chociaż synchronicznie zatańczony.
2. ARMENIA
Koszmar...innego słowa nie mogę znaleźć, jedyne co było fajne w tym występie to sukienka. A ten stary pan w balecie to już jakaś przesada. Próbowała ruchami z siebie zrobić armeńską Shakire, ale może zapomnieć...ruch sceniczny i wizerunek "0". I ten tytuł "Apricot Stone".
3. IZRAEL
To faworyt Egusia...mnie on nie powalił na kolana. Mam wątpliwości co do tego chłopca, uważam, że lepiej zaśpiewałby tę piosenkę jakiś męski solista...pan Skaat był jak dla mnie za delikutaśny w swym występie, ale mimo to ma potencjał w głosie.
4. DANIA
Dobra melodia. Udany wizerunek sceniczny. Co do tego występu nie miałem większych zastrzeżeń. Oczywiście wyłapałem parę szczegółów: wokalista ma lekkiego zeza, a jego współtowarzyszka na scenie potrafi chodzić w butach na obcasie i za to ma plus.
5. SZWAJCARIA
Piosenka z ciekawym tekstem, bardzo dobre rytmiczne nuty w refrenie. Strój dobrany do całego występu...wszystko utrzymane w tytule piosenki...złoty garnitur...trochę zbędny był mu chórek, który był chyba tylko po to bo wypadało. No i Heide'n urodą nie powala.
6. SZWECJA
Miły głos Anny...dobry wokal...drobna osóbka a wydobywa takie dźwięki że wiele wokalistek mogłoby jej pozazdrościć. Osobiście w piosence widzę jakieś podobieństwo do "Is it true" z zeszłego roku. Skromny występ...ale bardzo pozytywny...odpowiedni do piosenki.
7. AZERBEJDŻAN
Piosenka już mi znana, więc bardziej się skupiłem na występie...i ocenie show. Tak więc cudowna sukienka i kolor i krój, a ten tren bomba...szkoda tylko, że nie umiała zaprezentować trenu. To jej chodzenie po scenie zbędne...tylko pogrążała się w moich oczach...apel do niej..."dziewczyno występuj w baletkach albo na boso...gwiazdą wysokich obcasów nie będziesz dopóki się nie nauczysz chodzić". A to machanie ręką...dramat...jakby nakładała żarcie na stołówce. Piosenki można słuchać, ale nie oglądać Safure.
8. UKRAINA
Totalny brak talentu. Podarte szmaty za sukienkę. Sama brzydka jak noc listopadowa. Nie dało się tego ocenić.
9. HOLANDIA
Piosnka w stylu "miała baba koguta...", ale mimo to melodia mi się podoba. takie trochę wesele w OSP. Bez szału jak dla mnie.
10. RUMUNIA
Boska piosenka...laska dokładnie wyglądała jak Weronika Rosatti...tak samo brzydka. Najbardziej rytmiczna piosenka. Schowaliby te ręce...bo zbędne było to machanie nimi. Chórki w pięknych sukienkach z trenami. Ona kapitalne wyciąga góry. Boskie.
11. SŁOWENIA
Chińska bajka...tragedia sceniczno-wokalna. Bawarskie słowianki na scenie. Zero.
12. IRLANDIA
Pani nie ma tali i zakłada opiętą sukienkę...do piękności nie należy. Czysto śpiewa. Trochę mi to przypomina indiańską piosnkę z filmu o miłości Indianki i kolonisty. Chór w tle zbędny bo nic nie robi...wręcz przeszkadza. Tak trochę próbowała z siebie zrobić Evite.
13. BUŁGARIA
Boski on, boski balet chociaż trochę nierówno. Bułgarski Milowicz. Skoczna rytmiczna piosenka. Jakby ją grali w dyskotekach to jestem pierwszy na parkiecie. Takie piosenki powinny wygrywać Eurovision.
14. CYPR
Cypryjski Justin Bieber. Cieniutki głos...i bez komentarza.
15. CHORWACJA
Tragedia. Trudno zdobyć publikę głosem...to trzeba wyglądem. Czy wszystkie laski na Eurovisie się uparły na sukienki z trenem? Może się umówiły...nie wiem...ale dosłownie wszystkie w cocktailowych sukienkach z trenami. A co do piosenki nie wpada w ucho...głosem nie zwojują za dużo.
16. GRUZJA
Balet ok. Piosenka sympatyczna...ale bardziej się nadaje do You can dance do tańczenia modern jazz'u. Dobry wokal.
17. TURCJA
Melodia fajna, ale nic poza tym.

Wiem, że zagorzali fani Eurovision, za moje oceny mnie zlinczują...ale o gustach się nie dyskutuje...dodam jeszcze że do najlepszych piosenek z I półfinału trzeba dorzucić:

ALBANIE
MOŁDAWIE

no i oczywiście ISLANDIE

A tak się prezentowały wczoraj głosy, naszego 4-osobowego Jury w składzie: Eguś, J., A. et Moi :D



Tak więc...zdecydowaliśmy, że miejsca na podium po II półfinale zajęły kolejno:

1. Rumunia
2. Izrael
3. Bułgaria

Najbardziej nie mogę przeboleć tego, że Bułgaria w efekcie nie weszła. szok. A to wszystko przez to, że Bułgaria to Bułgaria...ah te polityczne rozgrywki.



M. ==> pierwszy krytyk Eurovision :)

piątek, 21 maja 2010

...wspomnienia...

...po pierwsze jakiś mega dziwny dzień dziś...

raz wesoło...
raz smutno...

raz z uśmiechem...
raz ze łzami...

a wszystko za sprawą tego, że obejrzałem sobie "Różową brygadę"...i odpicowywali kolesia...który nie widział się z ojcem 20 lat...i mnie ruszyło...łzy poszły same...myśli zaczęły krążyć w mojej głowie...wspomnienia...

...a głownie jedno...co bym mu powiedział gdybyśmy się teraz...spotkali po 11 latach?? jakby to wyglądało??...jakby On zareagował na to wszystko??
...brakuje mi Go...ale już nigdy się tego nie dowiem...pozostanie to w sferze moich domysłów...i moich myślach...chciałbym się z nim teraz spotkać...teraz kiedy jestem dorosły...pogadać jak ojciec z synem...ale to już tylko marzenia...marzenia, które się nigdy nie spełnią...

w ogóle dzisiejszy dzień opiewa w smutek
...wspomnienia o tacie...
...rok...od tragicznych wydarzeń...
...telefon od mamy, że pies...odszedł...w dziwnych okolicznościach...ahh...

Kosmos jakiś...

M.

niedziela, 16 maja 2010

...to jest maj...pachnie saska kępa...chyba deszczem...a nie bzem...

...maj...średnio przypomina maj...raczej październik lub listopad nic tylko zaszyć się w zaciszu domowym i siedzieć popijać drinusie...czytać książki...lub plotkować ze znajomymi...

w piątek poszliśmy na uroczą kolację do znajomych...było cudownie jak zawsze zresztą...pograliśmy sobie w "Uno"...śmiechu była co niemiara...było tak cudownie, że spać poszliśmy po 6 :)W międzyczasie pogadaliśmy na maksa...wszystkie możliwe tematy przecisnęliśmy przez języki...rodziny, pracę, lekarzy...i 1000 innych tematów...raz poważnych a raz tak pokręconych na maksa...ale jak się spotka czterech wariatów to już tak jest :D

...najbardziej z odjechanych tematów...zapamiętałem wytłumaczenie pochodzenia słowa "deszczyk"...połączenie nieboszczyka...w trumnie trafiającego do nieba i sikającego, będąc już tam...stąd deszczyk...to dziś chyba wszyscy nieboszczycy mają przeziębione pęcherze...i szczają na potęgę...i ja jak coś z twórcą tej teorii mam mieć gramatykę opisową...


wczoraj zaś umówiliśmy się z Raandem i Egusiem na szumnie okrzykniętą "Noc Muzeów"...odwiedziliśmy Muzeum Uniwersytetu Łódzkiego...niestety nie weszliśmy...bo nie mieliśmy wejściówek...niby wejść możesz wszędzie w tę noc za darmo...a tu dupa...nie masz wejściówki nie wchodzisz...nie weszliśmy o zawinęliśmy się i pojechaliśmy do Muzeum Kinematografii...a tam wystawa wszystkich możliwych plakatów filmowych Polańskiego...postaci z bajek tj. Coralgol, Trzy Misie itp. połowy bajek nie znałem...na dziedzińcu można było zobaczyć szałas ze "Starej Baśni"...i rekwizyty z "Kingsajza"...buta, telefon, talerz...następnym punktem programu było Muzeum Tradycji Niepodległościowych...cele więzienne, spacerniak, kibitka...w zbiorach...na koniec pojechaliśmy do Muzeum Uniwersytetu Medycznego...trochę narzędzi...

...Nie wiem czemu, ale uważam że Łódź powinna darować sobie Noc Muzeów...bo nie ma co pokazać...wszystkie zbiory jakby zebrać w jednym miejscu to i tak by nie powstało żadne porządne muzeum...najbardziej rozbroiły mnie na siłę robione makiety i plakaty, żeby tylko zapełnić ścianę...ale to takie moje zdanie...Zdanie Małego Ignoranta...o gustach się podobno nie dyskutuje...mi się osobiście nie podobało i stwierdzam, że przereklamowana ta Noc Muzeów...

ostatnimi czasy intensywność naszego życia wzrosła...non stop coś...ale to bardzo dobrze...chociaż coś się dzieje...a to tak w ogóle od Jajeczka...i to wszystko dzięki Teresie...Teresa dzięki...

a tak ogółem to dziś sukces...J. dał się wyspać mi i sam pospał do 12 a nie jak to zwykle bywa do 9. Normalnie sukces narodowy...

M.

sobota, 8 maja 2010

...Fashion Week Poland...


...wczoraj wraz z Teresą wybraliśmy się na Fashion Week Poland...
...obejrzeliśmy Off'owe pokazy trzech projektantów w starej fabryce Uniontexu...

stwierdzam, że w tym sezonie na Fashion Week...dominuje lycra i sweterkowe wykończenie...

ogółem na trzech pokazach można było zaobserwować, dziwne anomalia...np. panowie powinni paradować w rajtuzach...z motywami kwiatowymi...raczej sie nie przyjmie w społeczeństwie. Kolejna śmiechowa rzecz...to krótkie męskie opięte spodenki z wełny...jak pomyśle to mnie wszystko gryzie...no i makijaż a la Avatar...panie zaś powinny chodzić w za dużych marynarkach....średnio o jakieś 3 rozmiary...w jeansowych szortach jak z odzysku z second hand'u...

Ostatni pokaz był najlepszy...Basia Marek...pokazała świetną jakość wykończenia...swetrowych dzianin...a jest to sztuką, aby pokazać takie cuda...i tak starannie wykonane...no i oczywiście sceneria jej pokazu...elektrownia uniontexu...bosko...najbardziej profesjonalny Off'owy pokaz.

Skorzystam z uprzejmości Teresy i zaprezentuję kilka "fatałaszków"...na tym zdjęciu dominuje głowie kolekcja Basi Marek...osobiście najbardziej z jej kolekcji podobał mi się...sweter z imitacją rafy koralowej na przodzie (modelka w prawym dolnym rogu)


po pokazach udaliśmy się na zapoznanie się z nowym evenetem na Rynku w Manufakturze...o nazwie ...Dinner In The Sky...rzecz polega na tym, że zapraszają Cię do stołu...gdzie przypinają Cię ze wszystkich stron pasami...i wciągają Cię do góry...nas wciągnięto na ponad 30 metrów...i poczęstowano drinkiem...a głównym zamysłem jest serwowanie podniebnej kolacji...było super...pomimo niesprzyjającej aury.




Wszystkie zdjęcia i cały Fashion dzięki uprzejmości Teresy.
Merci :*

A wieczorową porą wszyscy spotkaliśmy się na piwku...po którym jestem lekko chory...

niedziela, 2 maja 2010

...Vicky...

...Od piątku jesteśmy szczęśliwymi "rodzicami" 2-letniej Vicky...którą to adoptowaliśmy z fundacji Kocia Mama...Vicky jest kochana...od razu zaaklimatyzowała się u nas w domu...miejsca jako takiego sobie jeszcze nie znalazła ale na wszystko przyjdzie pora...

My normalnie jak przy dziecku przeżywamy pierwsze siku...kupę...popier****** nas na maksa... :D

efwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwooooooo

Vicky uwielbia komputer...oczywiście zdążyła powciskać już literki...widać powyżej...i bloguje razem ze mną...siedzi na kolanach...

Już jest po pierwszej nocy samemu w domu...bo wczoraj poszliśmy balować...i jesteśmy z kici dumni...bo nie narozrabiała nic a nic...




Na imprezę poszliśmy wczoraj ze względu na J. potrzebował wyjścia do ludzi po ostatnich przeżyciach...ale gdyby nie znajomi wczoraj na imprezie to byłaby to najgorsza impreza stulecia...

...czy ktoś sobie jest to w stanie wyobrazić żebym nie wyszedł na parkiet ani razu?? bo ja sam w szoku jestem...DJ wczorajszy powinien mieć zakaz "djejowania"...ale cóż grunt, że towarzystwo było super i się uśmiałem na maksa...szczególnie z chłopca w żółtej koszulce...który podejrzewam, że od dziś jest posiadaczem zeza... :D

Swoją drogą jestem w lekkim szoku...moje nogi wygrywają w rankingu na najseksowniejsze nogi jednej z imprez...nie myślałem że zrobią taką furorę...ale miło mi miło :D


M.