...piątkowy dzionek spędziłem w pracy...a tak stwierdziłem, że nie ma sensu brać urlopu bo i tak miałem kilka tematów do zakończenia i akurat wczoraj udało mi się wykonać to co miałem w ciszy i spokoju. Dodatkowo trochę podyrektorzyłem zupełnie wcześniej nie wiedząc że będę pełnił zastępstwo za Dyrektora...tego maila od zarządu aż sobie chyba wydrukuje i zostawię na pamiątkę... "W dniu dzisiejszym Dyrektor X.Y. przebywa na urlopie, zastępstwo pełni J.M. Fairytale", normalnie kopara mi opadła. Ale szybko mi się też zamknęła jak w ciągu 15 minut od tej informacji miałem 40 maili na skrzynce. Ale co tam dałem radę fajny dzionek wczoraj był w pracy.
Po pracy pojechałem na ploty do mamy. Obgadaliśmy wszystko i wszystkich. Co niektórym gęba się pewnie zapaliła...ale taka natura ludzka że się ludzi obgaduje ;)
Był jeden mankament...nie piliśmy winka, ani piwa...spijaliśmy drinki z aspiryny, bo dopadło nas przeziębienie. Mnie takie delikatne, smarcze się w sumie tylko, za to mama ma zawalone gardło zatoki...typowe masakryczne przeziębienie. Była już u lekarza ale jakiś fajtłapa nic z tego co przepisał jej nie pomogło.
W poszukiwaniu wczorajszym lekarza dla koleżanki dowiedziałem się nawet, że w Łodzi jest ulica o dziwnej nazwie - Piwnika Ponurego...skąd się takie nazwy biorą...kosmita to chyba wymyśla albo autor musiał być po mocno zakrapianej imprezie.
Ostatnio trafiam na programy i seriale które dają dużo do myślenia. Natrafiłem ostatnio na jakiś odcinek "Super Niani", obejrzałem też wczoraj u mamy cztery odcinki "Sexu w wielkim mieście" dołożyłem do tego jedną z ostatnich notek Xell'a i dochodzę do wniosku, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać o uczuciach o emocjach. Duszą w sobie złe fluidy, nie potrafią usiąść i wywalić z siebie tego co im leży na wątrobie. A doskonale wiadomo jest że takie rozmowy służą polepszeniu relacji, oczyszczeniu ich. Zarówno w związkach jaki w relacjach dzieci rodzice i innych. Zastanawiam się czy moja przypadłość, że to co mi leży na wątrobie to i na języku to dobry nawyk czy też zły...nie umiem chyba nie powiedzieć prawdy...nie dać upustu emocją. Wolę wywalić to z siebie niż nosić to w sobie i się z tym męczyć. No ale tak już mam i jestem zwolennikiem powiedzenia "co na wątrobie to i na języku". Może błędna teoria ale w moim mniemaniu jest ok. A jakie jest Wasza opinia...Drodzy Czytelnicy?
Ten topniejący śnieg za oknem mam nadzieję że to koniec tej koszmarnej pory roku jaką jest zima. Tak przemierzałem dziś drogę do domu, widziałem gdzieniegdzie odkryte fragmenty trawy...pomyślałem sobie czy zaraz zacznie wszystko kwitnąć, zacznie się wszystko zielenić...czy ten pierdolony śnieg nas znowu nawiedzi i spowoduje paraliż? Oby nie.
a teraz pozdrawiam i uciekam do kuchni robić spaghetti
Buziaki :*
Dyrektor Fairytale :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz