...weekendzi upłynął bardzo bardzo milusio...
zacznijmy od soboty...
...z moich sobotnich planów - porannych planów...wyszło niewiele...odliczyły się w sumię tylko ziemniaczki...a do ziemniaczków był kurczaczek...pieczony...przygotowywany sześcioma rękoma w osobie J., Egusia i mnie...każdy miał swój udział w obiedzie...a do tego wszystkiego była sałatka...mniam mniam mniam...tak się nażarliśmy, że ciężko nam się było ruszać.
po obfitym obiadku...nastąpiła faza szykowania się Gwiazd na wychodne...czyli przetrząsanie szafy w poszukiwaniu tego co chcieliśmy na siebie założyć. J. postanowił rozdziewiczyć kupione dwa miesiące temu swetry w Gdyni u Iksów...i przywdział róże, w których wyglądał fenomenalnie...zjawiskowo...po prostu bomba...do tego założył swoje cudne okulary...normalnie...Ciacho do schrupania...na miejscu...jeszcze przed wyjściem z domu.
około 21 nasz Klub Szalonych Dziewic...J., Eguś i ja...dotarliśmy do Ge na grilla...na grilliku - elektrycznym było mięsko i kiełbaski ale najważniejsze było wspaniałe towarzystwo...oczywiście w pewnym momencie impreza przeniosła się do kuchni...bo jak wiadomo w kuchni najlepsze imprezy są.
...Następnym punktem wieczoru był wypad do Narra...gdzie królowały lata 80-te i DQ...no i tłum ludzi...
najlepszym punktem wieczoru były dwa zdarzenia...
1. komplement z ust Ge do J. - kontekst był taki, że J. wygląda lepiej w różach od Ge i za to go nienawidzi :P
2. taniec Ge i J. w Narra...obraz nie do opisania...Ci co nie widzieli niech żałują.
ten uroczy wieczór skończył się dla naszego KSD o 4.30...było cudnie...dziękujemy :*
========================================================
NIEDZIELA
dzionek w pełni zaplanowany...poza udanie się do urn...celem pochowania głosu...w godzinach popołudniowych...udaliśmy się do JST...do "daczy" całym Klubem Szalonych Dziewic...w składzie Eguś, Raand, J. i ja...na obiadek do mej maminki...NA KOPYTKA :)
Obiadek był ogromny...nażarliśmy się na maksa...po obiadku wraz z Raand'em udaliśmy się na "męskie zakupy" - śrubki śrubeczki linki i inne akcesoria totalnie nie z mojej bajki...ale dzieki Raandowi kupiliśmy wszystko. W tym czasie J. i Eguś oraz Kinga upajali się alkoholem :P grając w Monopoly...
Po powrocie z "męskich zakupów" zabraliśmy się za przymocowanie huśtawki...byłem dzielny...dokręcałem śrubki...ciąłem linki itp...Raand może potwierdzić...tak tak wiem że to szok dla wszystkich...ja i klucz i cęgi...nawet nie mam odcisków...:)
Cel osiągnięty...huśtawka wisi i się buja...Raandziku dziękuję i za zawór też :*
a wieczorową porą zrobiliśmy mały Wieczór Wyborczy u Nas...KSD siedział i oglądał studio wyborcze :)
i tak o to minął weekend...stanowczo za szybko...czemu weekend nie może trwać 5 dni...a tydzień pracy 2...jaki ten świat niesprawiedliwy...
buziaki dla wszystkich :*
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz