nareszcie upał towarzyszy nam za oknem...nareszcie słonko podwyższa poziom endorfin...a wraz z tym dopisuje nam humorek...
mamuśka dziś pojechała na wczasy, boże jak jej zazdroszczę tego ciepła...szumu fal...i gorącego piasku...sam bym chętnie poleżał, poopalał się na gorącym piaseczku...połaził po wodzie...i poobserwował "łono" natury...wszelakie okazy "przyrody" :), aż od razu pragnę wakacji podobnych do zeszłorocznych...
weekendzik minął aktywnie...Klub Szalonych Dziewic udał się do JST...a tam walczył z bezkresem natury...wycinał krzaczki...Wraz z Egusiem pokazaliśmy naszą "mięską" stronę i bawiliśmy się bardzo, ale to bardzo męskimi narzędziami...piłą elektryczną i nożycami do żywopłotu...WOW...było super. Krzaczory przycięte, gałązki spalone. Raand et moi ciachaliśmy duże gałęzie, a J. i Eguś...łamali patyczki i pilnowali, żeby się paliło
...a nasze ognisko wyglądało tak...
...oprócz ogniska, znalazła się kiełbaska i "trochę" alko, no i oczywiście morze pogaduch :P
A J. zyskał nowy pseudonim..."STARSZY TACZUSZKOWY" a to z tego względu, iż dostarczał taczuszkę do ogniska gałązki, które nacieliśmy z Raand'em, żeby było co dorzucać do ogniska :)
Inne wielkie wydarzenie tego weekend'u to wizyta Vicky na "zawsiówce"*. Vicky w swym nowym puszorku poznała nieznane dotąd tereny JST. Nie była za bardzo zachwycona wizytą...bała się ogromu przestrzeni jaki ją otaczał. Cały weekend spędziła w domu a to na fotelu a to na oknie...w promieniach słońca.
* - zawsiówek - określenie wsi...gdzie istnieje problem z zasięgiem telefoniczno-internetowym, na szczęście w JST tego problemu nie ma, ale tekst mi się spodobał. Takie określenie można usłyszeć w bajce dla dzieci, zarazem w jednej z moich ulubionych "Fineasz i Ferb"
weekend minął a teraz kolejny tydzień...obfitujący w atrakcje...już jutro J. idzie na kolejną gastroskopie w związku ze swoimi problemami żołądkowymi...inna atrakcja to mycie okien u mamy i powinienem skosić trawkę...ale największa atrakcja czeka w weekend...urodzinki Egusia...czas zacząć się powoli szykować...muszę sobie kreację sam uszyć bo mama nie zdążyła...ciekawe co mi z tego wyjdzie...dawno już sam nic nie szyłem...najważniejsze jest to, że chociaż już pomysł mam więc będzie łatwiej...może wraz z moim pomysłem wprowadzę nowy trend :P pożyjemy zobaczymy...o sukcesach lub porażkach mojego "haute couture" w następnych odcinkach...
:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz