poniedziałek, 8 listopada 2010

...świąteczny nastrój...

powoli ogarnia mnie świąteczny nastrój. Wpadam w ten świąteczny okres jak śliwka w kompot...tą całą atmosferę uwielbiam...śnieg, lampki...szał prezentów...tych ludzi w świątecznym pośpiechu...I like it...ale samych świąt nienawidzę. Taka sztuczność bije w wigilie u większości...robienie dobrej miny do złej gry...fuj.

Najpierw ludzie cały dzień się zarzynają, kłócą...a później zasiadają do stołu i cudna rodzinna sielanka. Aż można cukrzycy dostać. Fałszem wali na kilometr.

Jako że nie znoszę świąt i drażnią mnie one...mam ochotę je w tym roku zrobić z Miśkiem na naszą modłę. Święta po naszemu...wigilia u nas...pierwsze okazanie rodziców...fajna ciepła atmosfera...a później znajomi...jakiś alkohol...ploty i wspólna wycieczka na pasterkę - może w tym roku mi się uda w końcu dotrzeć - dwadzieścia trzy lata z rzędu nie dawałem rady.

Czy ja nie mam za dużo wyobrażeń o sielankowej i zajebistej wigilii? A może czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce, zakasać rękawy i to wszystko zorganizować?!

Pożyjemy...zobaczymy...mam na to wielką chęć i też się tak chyba stanie.


A tak z innej bajki to mnie dziś w pracy wkurwiano...powstały same niejasności...to nie dopowiedziane...to powiedziane w domyśle i sobie trzeba samemu wyciągnąć właściwą informację...normalnie porażka...jeden jedyny plus dzisiejszego dnia to to że od dziś zmieniono mi stanowisko pracy...teraz jestem koordynatorem ds. marketingu i sprzedaży...zaraz wyjdzie że się chwale...nie chwalę się...po prostu się cieszę. Jak na cztery miesiące pracy...i dostać awans...to uważam, że nieźle...oby tak dalej. Nie ma to jak się samemu docenić :D grunt to wysoki współczynnik autozajebistości - jak to mawia Iksusia, mój jest dziś naprawdę wysoki.

Miłego wieczoru kochani :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz