Nie pisałem przez jakieś dwa tygodnie a tyle się dzieje.
Chyba muszę zacząć pisać częściej i krócej...bo później jak mi się nazbiera to nie wiem co pisać i o czym bo nie wiem co uznać za ważniejsze.
A więc:
- Tatiana Okupnik "Spider Web"
ostatnio zakupiłem płytę mojej ukochanej Tatiany. Długo wyczekiwanej płyty ale opłacało się czekać. Płyta jest cudowna. Utrzymana w klimacie pasującym do Tatiany.
Przepiękny, zmysłowy pop, z wpływami soulu, funku, bluesa. Polecam.

Na moim egzmplarzu brakuje tylko autografu.
- Czesław Mozil - "W moim maleńkim świecie"
Obejrzałem ostatnio również film z trasy koncertowej po Polsce Czesława. Film pokazuje drugie oblicze...a może lepiej napisać tu typową naturę Czesława. Możemy posłuchać jego kapitalnych filozofii...posłuchać jak rzuca kurwami...film do pośmiania...do przemyślenia pewnych tematów zapodanych przez Czesia...no i jest scena gdzie można chwilę popatrzeć :P
Również polecam :)

- Sezon rowerowy rozpoczęty
Jakiś czas temu na dobre rozpoczęliśmy rowerowe szaleństwo...ja jeszcze tak na delikatnie ale J. już zaszalał...wybrał się do pracy rowerem jedyne 40 km w obie strony. Teraz uskuteczniamy przejażdżki po mieście w mniejszym lub większym gronie.
- Ostatni weekend
Ostatni weekend bardzo udany. Piątek zaczął się niewinnie od spontanicznego piwa w ogródku z Liptonami, czyli z Imiennikiem i Panem od Matematyki. Do tego lepiej poznaliśmy znajomych Liptonów, na których jeszcze pseudo nie wymyśliłem. Ale już niebawem będą mieć swój pseudonim. Później zahaczyliśmy o drinusia w domowej atmosferze, a w efekcie skończyliśmy w Narra. Alkohol nas zabił tego wieczora ale w sumie bardziej J. sobotni poranek miał straszny. A resztę weekendu spędziliśmy razem z Ego, na daczy prażąc się w słońcu i mocząc cztery litery w basenie. Nareszcie jestem opalony!
Wieczór spędziliśmy na kolacjowaniu z Liptonami i oglądaniu "Saturno Contro" bardzo fajny włoski film Ozpetka o gejowskiej miłości, umieraniu, przyjaźni. Oglądałem drugi raz ten film i dostrzegłem w nim jeszcze inne aspekty niż za pierwszym razem. W niektórych scenach widziałem siebie. Normalnie jakbym oglądał moje życie. Polecam, polecam, polecam.

Zapomniał bym o jeszcze jednym istotnym kulturalnym wydarzeniu z życia towarzyskiego: Naste urodziny Raanda. Impreza bardzo udana. Prezenty trafione, widać było po "u-raand-owaniu" na twarzy. Do tego pierwsza typowo gejowska impreza w towarzystwie Mojej Mamy. No i oprócz mojej była Raandowa i Egusiowa mama...trzy mamuncie...dopisały. Dzięki bogu że moja nie poszła z nami do Narra bo jakby zobaczyła co jej synuś wyprawiał na parkiecie to by zawału dostała. Impreza bardzo bardzo udana. Poproszę o następną.
A teraz buziaki i kolorowych snów :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz